LPAG

LPAG

niedziela, 12 kwietnia 2015

~ ROZDZIAŁ XI ~

- Suho! Zatrzymaj się! - Wrzasnął za mną Kris, na co jeszcze tylko przyśpieszyłem. - Cholera jasna, uważaj!
Nie zauważyłem na co wbiegłem i przez chwilę nie zrozumiałem o co mu chodzi. Dopiero lądując na dupie, załapałem. Cały tułów miałem upaprany jakąś dziwną mazią... o ile można to coś nazwać mazią. Podniosłem rękę i obejrzałem ją dokładnie. Fuuuj..., jęknąłem w duchu i spróbowałem wstać, co poskutkowało kolejną glebą. Rozejrzałem się zrozpaczony i spostrzegłem zniknięcie jasnowłosego. 
- Co do cho... - Z chwilą gdy się odezwałem, ni stąd ni zowąd pojawił się przede mną gigantyczny czarny kruk, kracząc i atakując szponami. JA PIERDOLE, CO TO JEST?! - Spojrzałem spanikowany na owe zwierze.
Drugą rzeczą, która pojawiła się nie wiadomo skąd było zjawienie się jakichś dwóch zamaskowanych osób. Chwyciły mnie pod ręce i wtoczyły do czarnej furgonetki. Nie byłem w stanie się odezwać. Zasiadły na przednich miejscach i wywiozły w nieznane. Nie mam pojęcia ile czasu minęło, ale musiałem przysnąć, bowiem szarpnęło moim ciałem przy hamowaniu. Otworzyłem niemrawo oczy, lecz chwilę później je zamknąłem. Nagłe otwarcie drzwi furgonetki oraz ostry błysk światła zmusiły mnie bym zamknął oczy z powrotem. Dwaj mężczyźni (stwierdziłem to po przytłumionych głosach, które oddzielały bagażnik od kabiny kierowców) wywlekli mnie z samochodu, zaciągając do środka gmachu przypominającego XX-wieczny pałac. Bez zbędnego gadania, wyjaśniania i oprowadzania zabrali mnie na piętro, gdzie wepchnęli do łazienki.
- Umyj się porządnie, ciuchy masz na pralce. Jak skończysz zapukaj trzy razy w drzwi. - Powiedział jeden z mężczyzn, zamykając drzwi.
- Am, ok. - Tylko tyle byłem w stanie powiedzieć. Rozejrzałem się po przestronnej łazience wciąż będąc w szoku. Całe to zdarzenie, sytuacja, która miała miejsce nie mieściła mi się w głowie. Zaczynałem żałować, że podsłuchiwałem. Podszedłem do lustra i aż się siebie przestraszyłem. Cały byłem umorusany ziemią, błotem, mazią i... krwią? Rozebrałem się szybko i zacząłem szukać miejsca skaleczenia, lecz nic takiego nie znalazłem. Nie czekając dłużej, niepewnie wszedłem pod prysznic i odkręciłem kurek z gorącą wodą. Od razu poczułem się lepiej.
Uwinąłem się w ciągu niecałych piętnastu minut. Z czegokolwiek była ta maź, nie łatwo było ją zmyć. Była niczym skóra spider-mana. Trzymało się cholerstwo i nie zamierzało puścić. Na szczęście na półeczce leżał pumex, jakby ktoś przewidział co się może stać.
Włożyłem czyste ciuchy, które stanowczo nie należały do mnie i zapukałem trzy razy w drzwi. Te uchyliły się i zostałem poprowadzony do prowizorycznego salonu.
Na środku owego „salonu” stał okrągły mahoniowy stół przy którym stało z co najmniej dwadzieścia krzeseł. Przy trzech najbardziej wyróżniających się spośród „tłumu”, siedział mężczyzna i dwie kobiety. Od razu poznałem swą babcię. Zajmowała miejsce po prawej stronie mężczyzny, natomiast druga z kobiet siedziała po lewej. Wydawała się znajoma na tyle, bym mógł się dobrą chwilę zastanawiać kim jest. Dopiero, gdy zsunęła kaptur zorientowałem się kto to. Z wrażenia o mało co nie upadłem. Nie wiem czy byłem w większym szoku, bo wiedziałem skąd ją znam czy, że nie zauważyłem wcześniej jej dziwnego zachowania.
Mężczyźni, którzy mnie przyprowadzili, skłonili się, zdjęli maski i znów ponownie o mało co nie upadłem. Toż to byli jeszcze chłopcy! Obaj wyglądali na góra szesnaście lat. Jęknąłem w duchu, zastanawiając się o co tu chodzi. Zgubiłem się kompletnie, ale nie dane mi było dłużej rozmyślać, bowiem jeden z chłopców położył mi rękę na karku i dając nacisk na niego. Odruchowo się wyprostowałem, patrząc na nich nie rozumiejąc.
- Pokłoń się. - Syknął drugi, na co parsknąłem śmiechem.
- Nie będę się nikomu kłaniać. Niby z jakiej racji? Może byście mi wyjaśnili o co tu chodzi? Mam już dość tych wszystkich tajemnic, kłamstw, spojrzeń. Wiem, że coś tu nie gra. Poza tym, łatwo się domyślić, że jesteście w jakiejś organizacji. W końcu to XXI wiek, w takich czasach to żadna nowość! Nie rozumiem tylko dlaczego ja jestem w to zamieszany i czemu to ktoś uwziął się na mnie? - To była ta chwila. Miałem już dość ciągłego traktowania mnie jak kilkuletnie dziecko. Musiałem... Nie, chciałem znać prawdę. - I co TY tu robisz? - Spojrzałem na kobietę siedzącą po lewej stronie mężczyzny totalnie się gubiąc.
- Joonmyeonnie, rozumiem, że jesteś zdezorientowany, ale to nie jest czas na kłótnie i dociekliwość. - Odezwała się kobieta uspokajającym głosem.
- Nie zgodzę się z Tobą Jisun. To właśnie jest TEN czas. Skoro TO już się stało, skoro tyle już zobaczył i wciąż żyje. Dobrze, że spotkania zawsze kończyły się tylko na traceniu przytomności. - Odezwał się dotąd milczący mężczyzna. Jego głos był spokojny, donośny, a jednocześnie można było poczuć jak wibruje w całym pomieszczeniu, docierając do wnętrza umysłu człowieka. Wskazał na puste krzesło stojące naprzeciw starszyzny. - Usiądź. Elisabeth, przygotuj herbatę, leki i lekki posiłek.
- Nie będę brał niczego, co ma pomóc mi zapomnieć...
- Spokojnie. To leki uśmierzające ból po wywrotkach. - Machnął ręką, po czym ciocia zniknęła tak szybko jak się pojawiła. - Wy dwaj... - Zwrócił się do dwóch chłopców. - Dziękuję za przyprowadzenie Joonmyeona, teraz idźcie pilnować drzwi. Nikt nie może tu wejść, jasne? - Obaj chłopcy skinęli głowami, założyli maski i zmyli się czym prędzej, słuchając rozkazu. - A Ty... - Wskazał na mnie, gdy tylko się usadowiłem. - Słuchaj, nie przerywaj. Dowiesz się w tym momencie tyle, ile uznamy za stosowne. Nie domagaj się chęci dowiedzenia się czegoś więcej. Gdy stąd wyjdziesz masz zakaz mówienia co tu się odbyło komukolwiek. Możesz zadać pytania jedynie rodzinie, nikomu więcej, zrozumiano?
- Tak.
- Opowiedzenie tego wcale nie jest takie proste jak może się wydawać, ale spróbujmy. - W tym czasie, kiedy mężczyzna porozumiewał się z kobietami, wróciła Elisabeth, stawiając przede mną talerz z posiłkiem. Podziękowałem jej uśmiechem i wziąłem leki, jednocześnie wsłuchując się w to, co ma do powiedzenia mężczyzna. - Nazywam się Shin Sangwook. Jestem najstarszym kapłanem Rady mającej na celu dobro świata ludzi, granicy i królestwa Saguenay. Od lat staramy się, by między tymi światami panował pokój, a stwory i zjawy nie przekraczały granicy. Niestety, od jakiegoś czasu coraz więcej ich na ulicach. Wciąż nie ustaliliśmy pod jakim względem otwierają się portale, które je przepuszczają. Przeważnie był tylko jeden, który pojawiał się i znikał tylko na wezwanie króla Saguena oraz Rady. Oczywiście nie same zjawy i bestie żyją w owym królestwie. Są także elfy, fauny, centaury, minotaury, pół-ludzie, hybrydy, chimery i inne różne stworzenia, o których świat słyszał, ale nie widział. - Zamilkł na moment, by wskazać po chwili na babcię. - Hajin jest najstarszą, tuż po mnie i najwyższą kapłanką, szamanką oraz uzdrowicielką razem z twoją ciocią Elisabeth. Jest twoją opiekunką, babcią jednocześnie. Sprawuje nad Tobą pieczę, wtedy kiedy twoja mama nie może. - Przy wspomnieniu drugiej kobiety, wskazał na osobę siedzącą po swojej lewej stronie. - Jisun jest pośredniczką między światami. Więcej czasu spędza w królestwie Saguenay niż we własnym domu, bowiem tam, jest strażniczką granicy.
- To dlatego nie można jej w pracy przeszkadzać... Myślałem, że jest prawniczką, że ma sporo spraw na głowie, a ona... - Spojrzałem na mamę z żalem, po czym odwróciłem wzrok na jakiś punkt za całą tą Radą.
- Joonmyeon, wiem, że jesteś zawiedziony, ale prawem również się zajmuje. Przecież nie pójdzie do swojego szefa i nie powie mu, że musi porzucić pracę na rzecz świata, który według Ziemian nie istnieje, a ona tak naprawdę jest strażniczką i chroni świat ludzi przed złem. Musi przecież z czegoś utrzymywać dom, rodzinę. Musi chronić Ciebie. Bardzo się zmartwiła, gdy się dowiedziała o tym co się w szkole stało. Główne źródło bezpieczeństwa, schron, który był zabezpieczony zaklęciami, padł.
- Brzmi niczym historia, kiedy to niezaproszony wampir nie może wejść do czyjegoś domu. - Parsknąłem pod nosem bardziej do siebie, lecz mężczyzna miał wyczulony słuch i uśmiechnął się, potakując głową.
- Wiem, że brzmi to komicznie, ale idealnie odzwierciedla sytuację. Szkoła była chroniona w szczególności przed daimonami.
- Daimonami? Przecież daimona ma się w sobie, jest to coś w rodzaju posiadania drugiej twarzy...
- Dokładnie tak, to jest to o czym mówisz z tym, że to nowy rodzaj daimonów. Osobę ogarnia złość, wściekłość, nieprzyjemne myśli, coś co sprawia, że mózg zaczyna się wyniszczać, rozkruszać. Osoba przeobraża się w monstrum, parokrotnie większe, silniejsze, straszniejsze. Wiemy, że miałeś już z czymś takim styczność, pamiętasz jak wyglądało?

To było coś a’la yeti z tym, że dwa, a może nawet trzy razy większe, bardziej umięśnione, futro gęste, przechodzące z ciemnego brązu na czerń, oczy jarzące się czerwienią, długie kły jak u wampira, z tym, że na dolnej szczęce.

- Pamiętasz co robiło?

Stało przede mną w całej swej okazałości, szczerząc kły i wpatrując się czerwonymi oczami w moje. Sapało i dyszało, lecz nic nie mówiło.

- Jak się porozumiewało?

Nie używało słów do porozumiewania się, zamiast tego wysyłało do mózgu dziwne dźwięki. Brzmiało jakby ktoś przejeżdżał pazurami po tablicy.

- Jak oznajmiało swoje przybycie?

...ręce całkowicie ubabrane krwią i brodzik nią wypełniony...

- Czy ktoś Cię informował jaki byłeś po spotkaniu?

Był jak marionetka… Uszkodzona marionetka…

- Daimony bardzo często mają zwierzęcych pomocników. Myślisz, że ma zwierzę domowe, a tak naprawdę to wyszkolony zabójca. Czy pamiętasz, by miał jakieś zwierze, które dziwnie się zachowywało?

Natknąłem się na Dethana, psa Chena, wygiętego w dziwnej pozie na posłaniu. (…) do nozdrzy dobiegł odór rozkładającego się ciała i metaliczny zapach krwi.

- Przepraszam, ale nic nie pamiętam. - Spojrzałem mężczyźnie twardo w oczy, chcąc pokazać, iż mówię prawdę. Ten jedynie pokiwał głową.
- To prawda. Na prośbę Hajin podałam mu lekarstwo zapomnienia. - Odezwała się dotąd milcząca Elisabeth. - Nie ma szans, by cokolwiek z tego zapamiętał.
- Nie chcę zapeszać, ale nie wiem czy pamiętacie, że lek był niedoskonały. Miejmy nadzieję, że Joonmyeon nic sobie nie przypomni, a nawet jeśli chłopcze... - Wskazał na mnie długim palcem. - Masz niezwłocznie nas o tym poinformować, zrozumiano?
- Jasna sprawa.
- W takim razie przejdźmy dalej... - Sangwook skinął niespodziewanie głową, co sprawiło, iż obróciłem się w tył. Otworzyłem szerzej oczy widząc Krisa w towarzystwie Jongina oraz Victorii? Co ona u diabła tu robiła?, pomyślałem i już chciałem coś powiedzieć, lecz zostałem uciszony przez gest cioci Elisabeth.
- Zadaniem Victorii była dodatkowa ochrona Ciebie, dlatego miałeś co miesięczne badania. Sprawdzaliśmy czy przypadkiem nie podano Ci jakiegoś środka odurzającego, bądź nie miałeś skaleczenia i styczności z inną krwią. - Wyszeptała cicho kobieta i dała znak, by zamilknąć.
- Dokończymy za dwa dni. Do tego czasu, Joonmyeon, zostajesz tutaj. Spędź czas z mamą, ale o nic cięższego jej nie wypytuj. Tę historię musi głowa Rady dokończyć. Wytrzymaj proszę do tego czasu i nie pakuj się w kłopoty. Przemyśl sobie na spokojnie, daj znać jeśli coś sobie przypomnisz, a o resztę zapytasz na następnym zebraniu. - Skinął w moją stronę, po czym nie czekając na nic więcej ani się nie żegnając wstał i wyszedł tylnymi drzwiami z salonu. Za nim poszła babcia i trójka, która przybyła. Kris nawet jednym spojrzeniem mnie nie zaszczycił... Jakby mnie tu w ogóle nie było, pomyślałem i skupiłem wzrok na mamie, która wstała i się zbliżyła.
- Chodź, oprowadzę Cię. - Chwyciła mnie pod ramię z uśmiechem i pociągnęła w kierunku zwiedzania.

3 komentarze:

  1. Co ten Kriseł, wut. W końcu Jun moze się czegoś dowiedzieć! :D Co nieco się wyjaśniło, jestem szczęśliwa, bo już totalnie nic nie ogarniałam XD Tylko teraz mam złe przeczucie, że Chen nie jest tym, za kogo się podawał... ;__; Dzięki za rozdział i czekam na następne, bo teraz jeszcze bardziej mnie wszystko ciekawi ~
    ClarieDane

    OdpowiedzUsuń
  2. CZY TY ŻYJESZ???!!! CZY TO OPOWIADANIE ŻYJE??!!! Jestem zachwycona :D
    Mam nadzieję, że dalej będziesz prowadzić tę historię, trzymam za to kciuki :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę, naprawdę ciekawy pomysł. BLAGAM KONTYNUUJ TO A OBIECUJĘ ŻE JESZCZE W TYM MIESIĄCU DOSTANIESZ ROZDZIAŁ NOCY.

    OdpowiedzUsuń