LPAG

LPAG

piątek, 31 stycznia 2014

~ ROZDZIAŁ 7 ~

Siedziałem w kuchni i jedząc zupę warzywną, przyglądałem się jak babcia Kim opatruje nos Krisa. Westchnąłem cicho i skupiłem się na posiłku.
- Co tak wzdychasz wnusiu? – Starałem się nie obdarzyć jej cierpiętniczym spojrzeniem. Zamiast tego westchnąłem po raz kolejny.
- Wiesz babciu… Kris jest już dużym chłopcem i jestem pewien, że sam umie sobie opatrzyć nos.
- W normalnych okolicznościach owszem, umiem. Ale wziąłeś mnie z zaskoczenia… Tak się nie robi.
- Nie mój problem. Zasłużyłeś. Było nie zaczynać.
- Kris ma rację, tak się nie robi. – Wtrąciła staruszka, pakując plastry i waciki z powrotem do apteczki. – A tak z innej beczki, kontaktowałeś się z Jongdae? Co się dzieje z biedaczkiem?
- Jeszcze nie miałem okazji. Jak zje i się przebiorę to pojadę do niego. – Wstałem, biorąc pustą miskę i wsadzając ją do zmywarki.
- Podwiozę Cię i bez żadnych ale. – Odparł blondyn, wpierw posyłając mi znaczące spojrzenie, a następnie skupiając się na zupie.
- Po moim trupie. – Spojrzałem na niego jak na idiotę i pobiegłem do pokoju.
Wparowałem do środka i od razu zamknąłem drzwi na klucz. Westchnąłem cicho i rozbierając się, ruszyłem do łazienki. Wszedłem do kabiny prysznicowej, odkręciłem letnią wodę i rozkoszowałem się ciepłem spływającym wzdłuż kręgosłupa. Zamknąłem oczy, starając się rozluźnić każdą część ciała, odciążyć umysł od niepotrzebnych myśli. Próbowałem ze wszystkich sił o niczym nie myśleć i skupić swoją uwagę na swobodnie spływającej wodzie. Niestety, jakakolwiek próba odprężenia kończyła się nawrotnym wspomnieniem czegoś, co dostrzegłem w oczach Wu Fana. Cały czas miałem wrażenie, że lewituje przede mną para jarzących się czerwienią oczu, usilnie się we mnie wpatrująca, jakby spojrzeniem chciała przekazać mi jakąś wiadomość. Skupiłem swój biedny umysł na przypomnieniu sobie całej postury tego dziwacznego monstrum. Ciało, kształt, kolor futra, uzębienie… Co to było? Czego ode mnie chciało? Odczułem pewne zmęczenie, gdy tylko próbowałem sobie coś przypomnieć. Uniosłem rękę do czoła, chcąc wymasować sobie skronie, by pozbyć się nieprzyjemnego kłucia. Dotykając czoła, opuszki palców zacząłem przesuwać w kierunku skroni, gdy nagle poczułem pod nimi jakąś dziwną maź. Odsunąłem rękę od głowy i otworzyłem oczy. Jęknąłem żałośnie widząc na palcach krew. Dotknąłem drugą ręką drugiej skroni i znów poczułem dziwną maź, aż do moich nozdrzy doleciał metaliczny zapach krwi. Spojrzałem na swoje ręce, całkowicie ubabrane krwią i skierowałem spojrzenie w kierunku brodzika, który był wypełniony krwią. Z wrażenia cofnąłem się do tyłu, lecz zamiast mokrej, chłodnej ściany kabiny, poczułem coś miękkiego… coś jak poduszka. Przełknąłem ślinę i powoli odwróciłem się za siebie.
Nie wiem skąd, nie wiem jak, nie wiem czym to było… ale stało przede mną w całej swej okazałości, szczerząc kły i wpatrując się czerwonymi oczami w moje. Sapało i dyszało, lecz nic nie mówiło. Nie używało słów do porozumiewania się, zamiast tego wysyłało do mojego mózgu dziwne dźwięki, które z każdą chwilą stawały się  bardziej nieznośne. Nie wiem co to było, ale brzmiało jakby ktoś przejeżdżał pazurami po tablicy. Zatkałem uszy z nadzieją, że to coś pomoże. Zamknąłem oczy, nie mogąc już dłużej wytrzymać.

Krzycz.
Zacznij krzyczeć.
Wołaj o pomoc, ale nic nie mów.

Nie kontrolując siebie, z mojego gardła zaczęły wydobywać się krzyki. Z każdą chwilą się nasilały. Nie mogłem tego kontrolować. Upadłem na kolana, rozchlapując dookoła ciemnoczerwoną krew, trzymając się za głowę i wrzeszcząc w niebogłosy.

~~~~~~

Wu Fan w spokoju dokańczał jedzenie zupy, gdy niespodziewanie odezwała się babcia Kim.
- Moje dziecko, powiedz mi… Kim Ty właściwie jesteś? – Spojrzała na wysokiego blondyna znad okrągłych okularów, stojąc przy zlewie i wycierając talerz, który należał do jej cudownej kolekcji.
Pytanie to nieco zaskoczyło chłopaka, przez co o włos nie zakrztusił się brukselką. Spojrzał na staruszkę uważnie, niezbyt pewien, co ta dokładnie ma na myśli.
- Czy może raczej powinnam spytać, czym jesteś? – Odstawiła talerz do kredensu i podeszła do stołu, siadając naprzeciw chłopaka.
- Chyba nie rozumiem o co pani chodzi. – Odłożył łyżkę do miski i z uwagą przypatrywał się kobiecie.
Była niewysoką, sięgającą mu do ramienia kobietą, bardzo dobrze zadbaną, o mądrych brązowych oczach, krótkich kruczoczarnych włosach i ciepłym uśmiechu, za którym kryło się coś dziwnie znajomego. Blondwłosy otworzył szerzej oczy, nie mogąc uwierzyć, kto przed nim siedzi.
- Pani jest…
- Owszem skarbeńku. Nie potrafię odczytywać tego, kto kim jest, ale widzę twoją aurę. Jest jasna, ale coś ciemnego próbuje się przez nią przebić. – Chłopak zagryzł wargę, czując się nagi. Ta kobieta doskonale potrafiła przejrzeć, to, co nie chciał, by ujrzało światło dzienne, niezależnie od tego jak to brzmiało. – Źle się dzieje. – Splotła dłonie i oparła na nich podbródek, oczami przesuwając od jego twarzy do jakiegoś punktu za nim. – Coraz więcej zjaw się ukazuje, chodzą bezkarnie po ulicach za ludźmi i starają się zrobić im choć najmniejszą krzywdę. Już nic nie jest spokojne. Szkoła była jednym ze schronów, ale teraz… Wątpię by była taka sama po odbudowie. Muszę zapewnić swojemu wnukowi jak najlepszą opiekę… - Westchnęła cicho, bawiąc się sygnetem, który był jednocześnie obrączką.
Wu Fan nie mógł uwierzyć, że centralnie przed nim siedzi najstarsza i najwyższa kapłanka, szamanka i jednocześnie… Babcia. Tyle o niej słyszał od rodziców, nauczycieli w szkole, w otoczeniu znajomych… Myślał, że to tylko stara, nieistniejąca legenda…
- Pani wie, kto zaatakował szkołę? – Zapytał cicho chłopak, jakby bojąc się czy w ogóle może się odezwać.
- Nie mam pojęcia kto podłożył bombę…
- Uhm. To nie była bomba.
- Jeśli coś wiesz to mów. – Zdjęła okulary i zmrużyła oczy, szepcząc coś pod nosem.
- Dostałem cynk od kuzyna, że w okolicy pojawiło się niewielkie stado dziwnych zwierząt. Pojechaliśmy się im przyjrzeć. Z daleka owszem, wyglądały jak zwierzęta, coś na wzór niedźwiedzia… Podeszliśmy bliżej i ujrzeliśmy grupę Daimonów, który jak gdyby nigdy nic urządzała sobie wielką ucztę. Dorwały dwa dorosłe jelenie. Nim zdążyłyby się zorientować, szybko stamtąd odjechaliśmy. Innego dnia kuzyn śledził jednego z nich. Monstrum w ogóle się nie zorientowało, że ktoś je śledzi. Mają bunkier w lasku przy szkole. Nie wiem jak dostały się do szkoły, ale wiem, że to były one.
- Mhm…
Babcia siedziała i kołysała się delikatnie to w przód, to w tył, intensywnie nad czymś rozmyślając. Już miała się odezwać, gdy ciszę przerwały wrzaski. Spojrzała w oczy blondyna, a on w jej. Nie musieli długo zgadywać kto krzyczał. Jak jeden mąż, poderwali się i jak najszybciej udali się do pokoju Joonmyeona.
Nie przypuszczali, że chłopak zamknie się od środka. Babcia Kim zawróciła do jakiegoś pokoju, mamrocząc coś pod nosem o jakichś maściach.
Kris nie guzdrając się, starał się na wszystkie sposoby otworzyć drzwi. Widząc, że żaden z pomysłów nie przynosi oczekiwanego wyniku, niewiele myśląc, wywarzył drzwi i pędem poleciał do łazienki, widząc, że chłopaka nie ma w pokoju. Wbiegł do pomieszczenia i od razu w oczy rzucił mu się nieprzyjemny widok. Ściągnął czym prędzej ręczniki z wieszaka i podbiegł do kabiny prysznicowej. Otworzył drzwi i pierwsze co zrobił, to zakręcił kurki. Następnie rzucił młodszemu jeden z dwóch ręczników na biodra i chwycił go za ręce, odciągając je od głowy.
Joonmyeon szamotał się niemiłosiernie, będąc pod wpływem uroku. Nie wiedział co się dzieje w prawdziwym świecie, zapomniał przez chwilę kim był, co robił, gdzie był… Toczył wewnętrzną walkę z samym sobą. Nie zdawał sobie sprawy, że się okalecza.
- Suho obudź się! Suho przest… Przestań! Nikogo tu nie ma, jesteś bezpieczny! Suho! – Kris z całych sił próbował powstrzymać szarpiącego się chłopaka przed kolejnymi próbami samookaleczenia się. Miał nawet ochotę spoliczkować go, ale uznał, że to nie dobry pomysł. Wołał ciemnowłosego co chwila po imieniu, że może choć trochę dotrą do niego słowa.
- Babciu! Pośpiesz się! – Zakrzyknął starszy, chwytając ręce Suho i zaplatając je na plecach. W ten sposób przytrzymywał go, co było wciąż nieprzyjemne.
- Idę, idę. Jakbyś nie zauważył, mam już swoje lata i biegać nie umiem, chyba że w zwolnionym tempie. – Odrzekła kobieta, wchodząc do niewielkiego pomieszczenia i podchodząc do wnuka. Pokręciła zrozpaczona głową i przysunęła dłonie do zerwanej skóry na skroniach chłopaka. Dotknęła je opuszkami i zaczęła kreślić jakieś nieznane Krisowi znaki. Mamrotała pod nosem coś, co brzmiało jak rymowanka dla dzieci. Cokolwiek to było, nieważne jak śmiesznie brzmiało, pomogło Myeonowi się uspokoić. Wpatrywał się tępo przed siebie, nie rozpoznając swojej babci. Był jak marionetka… Uszkodzona marionetka…
Staruszka ponownie przytknęła dłonie do skroni wnuczka, by po chwili sprawić, iż zniszczona skóra szybko zaczęła się regenerować. Po paru minutach odsunęła się, opierając o pralkę. Widać było, że zaklęcia, których użyła bardzo ją osłabiły. Odetchnęła z ulgą i spojrzała zmartwiona na bezwładne ciało chłopca.
- Proszę, jeśli to nie kłopot… Wytrzyj go i załóż mu tylko spodnie od piżamy… Góry nie zakładaj. Muszę zbadać jego klatkę piersiową. I wezwać siostrę do pomocy… Och, co to się porobiło… Pójdę zrobić ziółka, napijesz się? Napar zabierze niepotrzebne nerwy i trochę nas uspokoi. Dobrze nam to zrobi. Pójdę zadzwonić do Elizabeth.
Mówiąc ostatnie słowa, skierowała się do drzwi i po chwili zniknęła. Kris nie guzdrając się ani chwili dłużej, ostrożnie chwycił suchy ręcznik i wytarł nim ciało chłopaka. Nałożył grzecznie spodnie dresowe i roześmiał się w duchu, bowiem czuł jakby zajmował się małym dzieckiem. Wziął marionetkę na ręce i zaniósł ją z powrotem do łóżka, przykrywając kołdrą i odgarniając mokre włosy z pokiereszowanego czoła. Wrócił do łazienki po kolejny ręcznik, który znalazł swe miejsce na głowie Joonmyeona. Westchnął cicho, mrucząc, że to nie tak miało być. Ze swoimi przemyśleniami, udał się do łazienki posprzątać cały bałagan i chwilę później kontrolować, czy przypadkiem chłopak się nagle nie zbudzi.

5 komentarzy:

  1. I co się porobiło? Tak serio to nie ogarniam XD Ale wciąga niemiłosiernie, serwuj kolejny rozdział, bo muszę wiedzieć co będzie dalej! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kris tym dobrym? Teraz to nie mam zielonego pojęcia co jest między Suho, a Krisem. Ale pisz, chcę więcej, dowiedzieć się o co tu chodzi xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Kris, nie wykorzystałeś sytuacji, że Myeonie jest nagi bezbronny, ale z ciebie debil... XD a tak na serio to cieszę się, że chociaż jedno się wyjaśniło - Krisus nie jest zły, kekeke <3

    OdpowiedzUsuń
  4. JA W TO NIE WIERZĘ ZACZYNAM OGARNIAĆ O CO TU CHODZI OMGGGGG BICTORYYYYY
    Tak.
    W sumie to zastanawiałam się, czy nie będzie czegoś w tym rodzaju, ale ciągle nie pasowało mi to, że Kris jest jakby kreowany na tego "złego", strasznie mi to wadziło. A tu, o, proszę, jednak nie, tyle Krisho szczęścia, bo będę mogła im kibicować, nie mając mentalnego kaca ;w;
    Wszytko ładnie pięknie, ale ja i tak tradycyjnie napiszę: nie do końca jeszcze rozkminiam łosochodzi więc mam nadzieję, że w następnym rozdziale też coś się rozjaśni ^^ (nadzieja matką głupich lol)
    A, by jeszcze pełniej wyrazić moją radość (lol) powiem, że strasznie cieszę się, że masz jakiś plan na to opowiadanie. Często z opowiadaniami w stylu supernatural bywa, że autor pisze je z myślą "hohohohoho ja fajnie się pisze, tutaj coś tam, tutaj coś, hoho jeszcze jednorożca I MOŻNA ELFYY? nsjdnuenufnnfnu" a potem jak trzeba to jakoś logicznie powiązać i zacząć wyjaśniać, to zawiesza bloga i jeb się, czytelniku ;-; u ciebie chyba tak nie jest i wydaje mi się (zwłaszcza po tym rozdziale) że masz przynajmniej wizję, o co cho i z czym to się wtranżala xd
    Weny :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Boru.
    TO KRIS JEST DOBRY.
    Okej, ulga :>
    ale czy to znaczy że Chen jest zły.........................pls, nie.
    Nie mój maleńki Jongdae.
    Co tu się dzieje? Oczywiście babcia wie co się kręci. A Kai ma z tym coś wspólnego? A może to on jest tym zwierzem?
    (nawet by pasował)
    No ale czemu ostrzeżenie przed Jongdae?
    Wgl czasami mam wrażenie że Kris jet bardziej nieporadny niż poszkodowany Suhy, co jest totalnie urocze, bo to zjeb najgorszy.
    AAAAAAAAAAA, TO OPOWIADANIE NISZCZY

    OdpowiedzUsuń