~ ROZDZIAŁ
4 ~
Po lekcji wychowania fizycznego, spocony, udałem
się do szatni, by wziąć gorący prysznic i przebrać się. Czując ciepłe krople
wody, spływające wzdłuż zmęczonego ciała, pozwoliłem by się odprężyło wraz z
umysłem. Starałem się nie myśleć o niczym, chociaż na chwilę zapomnieć o całym
świecie, o wszystkich problemach i dość dziwnych rzeczach, które ostatnimi
czasy zdarzyło mi się zobaczyć. W obecnej chwili chciałem mieć chociaż przez
drobną chwilę spokój, lecz nie było mi to dane. Czując nagły chłód na plecach,
przestraszony odwróciłem się w kierunku skąd dobiegał owy chłód.
Moim oczom ukazała się wysoka, dobrze zbudowana
postura o jasnej karnacji i włosach o barwie świeżego piasku. Przełknąłem cicho
ślinę, kierując wzrok na buzię nieproszonego gościa i cofnąłem się odruchowo w
głąb kabiny.
-
C-Co ty tu do cholery jasnej robisz? – Jęknąłem cicho, wsuwając się tym samym
bardziej pod strumień wody, by ogrzać ciało.
-
Nie widać? Przyszedłem się umyć. – Chłopak jak gdyby nigdy nic po prostu
wszedł, zasuwając za sobą drzwi i odkręcił sąsiedni kran.
-
Dlaczego akurat tu? Idź gdzie indziej.
Do moich uszu dotarło cicho westchnięcie i parę
minut ciszy nim starszy ponownie się odezwał.
-
Inne są zajęte. To jedyna kabina dwuosobowa, która w obecnej chwili jest wolna.
Nie będę stał i czekał aż wszyscy łaskawie się umyją i przebiorą. Obaj jesteśmy
chłopcami, mamy te same narządy płciowe, więc nie wiem czego ty się wstydzisz.
-
Ja wstydzić? Ch-Chyba Cię pogrzało!
-
Skoro mnie pogrzało to czemu stoisz tyłem do mnie i zasłaniasz krocze?
-
Nie zasłaniam, po prostu się myję… tam.
-
Może Ci pomóc?
Spoglądałem na niego z niemym szokiem, widząc jak
na twarz wpełza mu perfidny uśmieszek. Wydałem z siebie bliżej nieokreślony
dźwięk i rzuciłem w niego mydłem.
-
I czego mnie mydłem bijesz?
-
Boś idiota!
-
Ale wiesz, to Dyrektor nam życzył owocnej nauki, więc chciałem Cię czegoś
nauczyć.
-
Mycia… miejsc intymnych?
-
A dlaczego nie?
Wzdrygnąłem się i odsunąłem bliżej strumienia
wody, który nie wiem jakim cudem zamienił się w istny wrzątek.
-
Uważaj kretynie! – Poczułem nagłe szarpnięcie w tył i zostałem przytwierdzony
do czyjegoś ciała. Zamrugałem kilkakrotnie, widząc jak na ramieniu tworzy się
poparzenie. Syknąłem cicho, czując narastający ból. – Zginąć chcesz?
-
Widocznie tak. – Tym razem ból odczułem w potylicy. – Au! A to za co?
-
Za niewinność. Trzeba to opatrzyć.
-
Dam sobie radę. Jestem dużym chłopcem…
-
Który przekręca kurek na wrzątek i wchodzi pod niego. Tak, duży chłopiec.
I nim się obejrzałem, Kris wyciągnął nas spod
prysznica - wcześniej zakręcając dobrze kurki – i rzucił we mnie ręcznikiem bym
się wytarł.
-
Dobra. Nie wiem co dziś z Tobą nie tak, ale powinieneś umieć wycierać się sam.
– Potrząsnąłem głową, budząc się z letargu i spojrzałem przed siebie, a
dokładniej na nogi Krisa odziane w czarne jeansy. Uniosłem wyżej wzrok i
natychmiast go spuściłem. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że wciąż siedzę
przed nim roznegliżowany. Chwyciłem za ręcznik, chcąc jak najszybciej się w
jakikolwiek sposób zasłonić, ale nigdzie go nie znalazłem. Rozejrzałem się na
wszystkie strony. Bez skutku.
-
Tego szukasz? – Rzuciłem się – no może nie dosłownie – w kierunku chłopaka, gdy
nagle oślepił mnie blask flesza.
-
Co do… - Stanąłem na środku, zapominając, że jestem nagi i przecierałem oczy
rozkojarzony. Zamrugałem parę razy i zorientowałem się, że blondyna nie ma w
pobliżu.
-
Tutaj jestem. – Wzdrygnąłem się po raz kolejny, czując jego jakże gorący oddech
na swoim karku, a dłonie na mych biodrach. – Będę miał ładną pamiątkę.
-
Zboczeńcu cholerny! – Szarpnąłem się na swoje nieszczęście. Chłopak chwycił za
poparzone miejsce i ścisnął, wiedząc że sprawi mi to niemały ból. Syknąłem,
powstrzymując się od krzyku. – Oddawaj mi ten cholerny ręcznik! Zostaw mnie w
spokoju! Znajdź sobie kogoś innego do dręczenia! – Miałem wrażenie jakby mój
głos miał się zaraz załamać. Nie byłem dobrą osobą w ukrywaniu swoich uczuć.
Zawsze znajdywały drogę to ukazania się, mimo że były niepotrzebne w danym
momencie.
-
Co takiego? Dręczenia? O nie Panie Przewodniczący. Nikt Cię tu nie dręczy, a
już na pewno nie ja. Ja się po prostu bawię i odzyskuję to, co do mnie należy.
– Chłopak złożył delikatny pocałunek na moim karku i nim się spodziewałem,
przewiązał moje biodra ręcznikiem, który wcześniej zabrał. Odetchnąłem z
wyraźną ulgą, wciąż jednak będąc wściekłym na Chińczyka.
-
Nie należę do nikogo! Jestem panem samego siebie.
-
Tak, tak, a ja primabaleriną.
-
Naprawdę?
-
To był sarkazm. A teraz dawaj ranę. – Posadził mnie z powrotem na ławce,
zdejmując z szafek apteczkę, która zawsze tam stała na wypadek jakiejś
katastrofy. Poszedł umyć ręce w lodowatej wodzie i wrócił, siadając obok mnie
okrakiem na ławce i starając się opatrzyć ramię. – No. Następnym razem uważaj
na siebie.
Siedziałem ze spuszczoną głową, nerwowo
zaciskając rękę w pięść i czekając, aż chłopak skończy. Słysząc jego słowa, nie
podnosiłem wciąż głowy. Trudno mi było się odezwać i podziękować temu… temu
zboczeńcowi.
-
Usuń to zdjęcie.
-
Zdjęcie? Ach, ale ja zrobiłem sobie. Chciałem tobie, ale nie zauważyłem, że
przestawiłem kamerę i sam sobie zrobiłem selcę.
-
Uhm. Dz-Dziękuję.
Wtem ni stąd ni zowąd usłyszeliśmy głośny huk,
czyjeś krzyki i łomotanie w drzwi.
-
Suho? Suho, jesteś tam!? Wychodź szybko! Ewakuują szkołę! – Usłyszałem stłumiony
głos Chena i wystraszony zacząłem się szybko ubierać, zamykając szafkę i
zakładając plecak na ramię.
-
Uważaj na tego twojego koleżkę. Niezłe z niego ziółko. – Skierowałem się do
drzwi, by je otworzyć, lecz zatrzymała mnie ręka Krisa.
-
O czym ty mówisz?
-
Po prostu na niego uważaj, a teraz wynoś się stąd. – Sam otworzył drzwi i
wypchnął mnie z pomieszczenia. Nie zdążyłem złapać równowagi i trafiłem w
ramiona Jongdae.
-
Co się dzieje? – Spojrzałem na chłopaka i ledwo powstrzymałem się od
wyprowadzenia pawia na spacer.
Całą
twarz miał zmasakrowaną, głowę rozbitą, z której wciąż lała się krew i liczne
ślady jakby ktoś próbował z niego zedrzeć skórę żywcem.
-
Po prostu choo… - Nie wiem skąd pojawił się Sehun, lecz chwała mu za to, że
zdążył w ostatniej chwili złapać nieprzytomnego chłopaka.
-
Zabierzmy go stąd szybko! Karetki już podjechały! – Tęczowowłosy próbował
przekrzyczeć wycie syren z zewnątrz, miliony krzyków uczniów i nauczycieli.
Nie zastanawiając się długo, chwyciłem nogi
Jongdae i razem z Sehunem, wynieśliśmy zmasakrowanego chłopaka ze szkoły,
wprost do karetki. Wiedząc, że chłopak jest pod opieką lekarzy, odetchnąłem z
cichą ulgą i odwróciłem się w kierunku gmachu szkoły.
To, co zobaczyłem… przeszło moje najśmielsze
koszmary…
JAK MOGLAS PRZERWAC W TAKIM MOMENCIE *~*
OdpowiedzUsuńCHCE DAAAALEJ TAK JAK OBIECALAS *~*
TWOJ CHEN! ♥
Desperackie błądzenie po internetach jednak się opłaca. Wreszcie znalazłam coś, co myślę, że mnie zaspokoi.
OdpowiedzUsuńSo... Piszesz dobrze, wymyśliłaś coś ciekawego nie robiąc tym samym ze swojego ficka kolejnego przesłodzonego praktycznie-pornola-bez-większej-fabuły. I w dodatku to krisho! Osoby shippujące krisho są na marginesie, bo polski fandom chyba naprawdę nie lubi tego pairingu. :_:
Żadne ''orty'' też chyba się nie nawinęły, więc przydałby ci się tylko ktoś do okiełznania przecinków. c;
Fabuła bardzo mi się podoba, wspominałam już? Coś nowego, ciekawego i co najważniejsze - zapowiadającego się na coś dłuższego. Mam nadzieję, że będzie ciągnęło się w takim tempie jak teraz, bez nagłego przyśpieszenia akcji i wyjaśnienia się wszystkiego z jednego rozdziału na drugi.
Życzę weny i czekam na kolejny rozdział.
Jezu, zaraz zejdę z ciekawości, co też tam się stało ;w; generalnie...Kris...selka...jasne...
OdpowiedzUsuńjust zajesz szybko nowy rozdział, bo ciekawość i niecierpliwość to zue rzeczy~
weny życzę :3
" - Skoro mnie pogrzało to czemu stoisz tyłem do mnie i zasłaniasz krocze?
OdpowiedzUsuń- Nie zasłaniam, po prostu się myję… tam.
- Może Ci pomóc?"
WPÓŁ DO TRZECIEJ A JA CZYTAM KRISHO NO XD