LPAG

LPAG

poniedziałek, 25 listopada 2013

~ ROZDZIAŁ 3 ~

No nie, znowu? Westchnąłem cicho i spojrzałem za chłopakiem z zamiarem zatrzymania go, lecz dałem sobie z tym spokój. I tak by to pożytku żadnego nie przyniosło. Obserwowałem go jak znika za rogiem, po czym odwróciłem się i ruszyłem w przeciwnym kierunku, rozmyślając po drodze czy rozpieszczony bachor umie powiedzieć coś innego od słów, które ciągle powtarza. O jakiej grze mówił? W co się będziemy bawić? Próbuje wzbudzić we mnie poczucie strachu? – Pomyślałem, prychając pod nosem i zdając sobie sprawę jak absurdalnie musiało to brzmieć. Spojrzałem na zegarek. Za pięć minut miał rozbrzmieć szkolny dzwonek, więc nie było już sensu iść na końcówkę geografii. Skierowałem swe kroki ku szkolnej szafce, by wyjąć z niej strój na lekcje wychowania fizycznego i udać się od razu do szatni, przebrać bez zbędnych tłoków i zamieszania.
Niestety nie fartem okazało się tak wczesne pójście do szatni, bowiem na drodze spotkałem Dyrektora. Zacisnąłem rękę w pięść z bardzo nikłą nadzieją, że mnie nie zauważy. Cóż… Nadzieja matką głupich.
- Joonmyeon! To dopiero pierwszy dzień, a już zgubiłeś swojego podopiecznego? Naprawdę! Sądziłem, że można Ci powierzyć takie zadanie! – Skarcił mnie staruszek, na co westchnąłem ciężko i próbując nie patrzeć na niego z politowaniem, odpowiedziałem grzecznie:
- Nic z tych rzeczy panie Dyrektorze! Kris jest po prostu w toalecie! – Nie wiem jakim cudem, ale akurat znajdowaliśmy się pod nią, a chwilę później wyszedł z niej obiekt naszej rozmowy.
- Um… Czy coś się stało Dyrektorze? – Blondwłosy chłopak stanął tuż obok mnie, kładąc rękę na moim ramieniu i wpatrując się z głupkowaty wyrazem twarzy na mężczyznę.
- Nic takiego. Życzę owocnej nauki! – Z tymi słowami odszedł w swoim kierunku.
Zaczekałem, aż pryncypał zniknie z pola widzenia, chwyciłem rękę chłopaka i zdjąłem ją ze swojego ramienia, tym samym posyłając setki piorunów w jego stronę.
- Czyś Ty do reszty zgłupiał?! Nie wiem jak, ale cieszę się tym cholernym fartem, że byłeś w łazience! Miałbym nieźle przejebane gdyby Cię tam nie było. Ugrh! – Uderzyłem go pięścią w tors i spojrzałem na niego buntowniczo.
- Mm… Było do mnie dołączyć. Nie miałbym nic przeciw towarzystwu. – Obserwowałem jak na jego wkurzającej twarzyczce ukazuje się perfidny uśmiech.
- YAH! Kim Ty myślisz, że ja jestem?
- Hm… Zagubionym w sobie chłopaczkiem na pozycji przewodniczącego szkoły, nie potrafiącego zaopiekować się biednym chłopcem, którym jestem, nie widzący jak pewien półgłówek się w Ciebie wpatruje i liczy na jakiś większy krok z Twojej strony.
- Kto jest tym… Co? O czym Ty mówisz? Jakim cudem w ogóle to dostrzegasz, skoro jesteś tu dopiero jeden, niecały dzień?
- Jestem kimś, kogo wkrótce poznasz. A teraz chodźmy na lekcję, chyba że wolisz się urwać.
Pacnąłem się w głowę i pobiegłem w kierunku szatni męskiej, by się przebrać i jakoś zatuszować dziesięciominutową nieobecność. Nie zwróciłem uwagi czy Kris poszedł za mną, czy też został.
Wparowałem na boisko szkolne akurat w momencie, gdy trener ogłaszał jakąś pilną wieść.

- Jak wiecie, bądź nie – mamy nowego kolegę. Przywitajcie Krisa, zaopiekujcie się nim i miejcie na niego oko od czasu do czasu. – Nie ważne w jakiej odległości stał trener, jego donośny głos słyszeć można było nawet poza terenem szkoły.
- Niech się trener nie martwi! Już go ktoś dosłownie ma na oku! – Z szeregu wychylił się Chanyeol, rechocząc głupio pod nosem i wskazując, a raczej próbując wskazać wzrokiem na ową postać, która od dłuższej chwili nie spuszczała wzroku z nowego ucznia.
Rozejrzałem się uważnie dookoła, przyglądając się każdemu koledze i sprawdzając o kim rudowłosy mówił. Dopiero po chwili – oczywiście musiałem stanąć na palcach, bo inaczej nie dowidzę – ujrzałem nie kogo innego jak Yixinga, wpatrującego się w Krisa jak w jakieś zakichane bóstwo. Zresztą nie tylko on się w niego wpatrywał. Robiła to większa część grupy. Zacisnąłem dłonie w pięści i popukałem się jedynie palcem w czoło, chcąc zaznaczyć jakimi idiotami są.
- Tak Joonmyeon, tu się puknij. – Trener pokiwał głową, widząc co wyprawiam i natychmiast przestałem. No tak, zwróciłem uwagę reszty, włącznie z podopiecznym. – Żeby nie tracić czasu to dziś sobie zrobimy próbne biegi. Suho i Kris, idźcie do składziku po bloki startowe i pachołki. Cztery bloki i dwanaście pachołków wystarczy. Raz, raz! Nie mamy całego dnia! – Po boisku rozległ się dźwięk gwizdka, oznaczającego rozpoczęcie zajęć. Westchnąłem cicho i powlekając nogami, udałem się w kierunku składziku, obserwując czy Wu Fan się nie zgubił.
Weszliśmy do kanciapy trenera, z której droga prowadziła do składziku. Chwilę mi zajęło otworzenie go; praktycznie zawsze jest używany, a kłódka jest tak stara, jakby była z czasów I wojny światowej.
- No rzesz! Akurat dziś masz problem, by się otworzyć?! – Walnąłem w drzwi zdenerwowany i jęknąłem cicho, opierając czoło o zimną blachę. – Sezamie, otwórz się.
I w tym momencie nie wiem co się zdarzyło. Byłem tak zamroczony, jakby ktoś topił mnie w zimnej wodzie od paru minut i szybko wyciągnął na powierzchnię. Przetarłem oczy kilkakrotnie i zamrugałem, próbując dostrzec wyraźniejszy obraz. Nie wierzyłem własnym oczom, przede mną zamiast wysokiego, blondwłosego chłopaka – stał gigantyczny, czarny kruk, w dziobie trzymający coś na wzór ludzkiego mięsa. Ptaszysko odwróciło się w moim kierunku, mogłem dostrzec oczy mieniące się czystym złotem i smród zgniłego mięsa. Zasłoniłem nos koszulką i zacząłem kaszleć, a raczej się dusić. W następnej chwili znów poczułem się jakby ktoś mnie podtapiał. Ocknąłem się z dziwnego snu, o ile można to było snem nazwać – i spostrzegłem otwarte drzwi od składziku, brak sprzętu, który mieliśmy wziąć i Krisa. Zamiast niego w drzwiach ujrzałem drugiego trenera, który przybrał pozę jakby miał biec po pielęgniarkę.
- Nic Ci nie jest Suho? Aleś mnie wystraszył! Nagle zbladłeś i wyglądałeś jakbyś miał się pochorować! – Trener Sang podszedł bliżej i położył mi rękę na czole. – Nie masz gorączki. Może to jakieś przemęczenie?
- Nie wiem, możliwe. Przepraszam, ale nie widział trener blondwłosego chłopaka?
- Mierzącego z jakiś metr dziewięćdziesiąt z kawałkiem? Wyszedł stąd jakieś pięć minut temu z blokami i pachołkami, a co?
- Nic. Przepraszam, wracam na lekcje. Dziękuję za troskę! – Wybiegłem jak najszybciej z kanciapy trenerów i udałem się na boisko, z kolejnymi dręczącymi mój umysł myślami.

4 komentarze:

  1. Dyrektor życzy "owocnej nauki"...
    Wu Fan już się o to postara kekeke

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, WINCYJ, KOBIETO! A i epickie "owocnej nauki"...ja nie chcę wiedzieć czego Kris zamierza Joonmyeon'a nauczyć...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta nauka na 1000% bedzie owocna XDDDD
    ja chce wiedziec kim ten Kris jest *_*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kris jest dziwny. Ale mam teorię.
    MOŻE ON NIE ŻYJE CO SUGEROWAŁ PROLOG A TEN KRUK SIĘ W NIEGO ZAMIENIA BO GO ZJADŁ.
    nie mogę uwierzyć że przestałam to czytać, świetnie się bawię :D
    Arbuziku kochany, dlaczego nie lubisz Falling skoro twoje opowiadanie też jest mroczne i tajemnicze? XD
    Sądziłam ze nie lubisz wgl fantastyki.

    OdpowiedzUsuń